Jeśli jesteś kierowcą zawodowym i planujesz podnieść swoją konkurencyjność na rynku pracy, zapewne rozglądasz się za różnymi szkoleniami. Jednym z bardziej popularnych jest kurs ADR, dający uprawnienia do przewożenia materiałów niebezpiecznych. Na czym polega? Czy warto go przejść?

Na czym polega szkolenie ADR?

Szkolenie ADR możesz odbyć jedynie w ośrodku szkoleniowym, którego wykładowca i kursanci zostali zgłoszeni do Urzędu Marszałkowskiego. Gwarantuje to, że wszyscy kierowcy otrzymają materiały pozwalające im przyswoić wiedzę o tym, jak postępować, by uniknąć groźnego wypadku. Poznają także zasady jak należy postępować, gdyby jednak do niego doszło.

Transport towarów tego typu jest ryzykowny – nieodpowiednio przeprowadzony zagraża nie tylko kierowcy, ale i innych uczestników ruchu drogowego oraz środowisku naturalnemu. Dlatego też szkolenie to kończy się egzaminem testowym, składającym się z trzydziestu pytań. Żeby go zdać, musisz odpowiedzieć poprawnie na co najmniej dwadzieścia.

Kto może zdobyć uprawnienia ADR?

Zaświadczenie ADR możesz otrzymać, jeżeli:

  • masz ukończony 21. rok życia,
  • posiadasz prawo jazdy kat. C lub C+E z kodem „95” (zawodowy kierowca),
  • ukończysz odpowiedni kurs ADR,
  • zaliczysz egzamin ADR.

Jakie materiały może przewozić kierowca, który zrobił szkolenie ADR?

Po szkoleniu ADR będziesz mógł przewozić materiały, substancje lub przedmioty które są objęte odpowiednim numerem UN i figurują w Tabeli A w aktualnej Umowie europejskiej dotyczącej międzynarodowego przewozu drogowego towarów niebezpiecznych w sztukach przesyłek lub luzem, oraz które należą do klas 2, 3, 4.1, 4.2, 4.3, 5.1, 5.2, 6.1, 6.2, 8, 9. Są to między innymi materiały samozapalne, utleniające, zakaźne czy nadtlenki organiczne.

Jeśli uzyskasz zaświadczenie ADR – otrzymasz bazę dla trzech innych szkoleń specjalistycznych, które możesz zrobić w następnej kolejności: na przewożenie materiałów niebezpiecznych w cysternach, transportowanie materiałów i przedmiotów wybuchowych klasy 1 oraz materiałów promieniotwórczych klasy 7.

Zaświadczenie ADR jest ważne na pięć następujących lat.

Czy warto robić szkolenie ADR?

Zdecydowanie tak! Kurs kosztuje około 500 zł, możesz zaliczyć go w weekend, a dzięki posiadanym uprawnieniom – znacznie poprawisz swoją sytuację na rynku. To inwestycja na przyszłość, która szybko zwróci się w wyższych zarobkach.

Przewoźnicy delegujący kierowców do pracy na terytorium Francji muszą przygotować się na dodatkowe obciążenia fiskalne oraz utrudnienia administracyjne. 5 maja 2017 roku został opublikowany dekret, zgodnie z którym zagraniczni przewoźnicy zobowiązani będą do uiszczenia dodatkowych opłat.

Nowe regulacje nakładają obowiązek wniesienia jednorazowej opłaty w wysokości 40 euro za każdego pracownika delegowanego do pracy na terenie Francji. Ustawodawca tłumaczy je koniecznością kompensowania kosztów związanych z funkcjonowaniem elektronicznego systemu zgłaszania delegowanych pracowników (SIPSI). Ponadto dodatkowe opłaty mają pokryć koszty wynikające z konieczności zatrudnienia urzędników niezbędnych do kontrolowania firm korzystających z systemu.

System SIPSI będzie dostępny za pośrednictwem dedykowanej strony internetowej. To właśnie dzięki niej przedsiębiorcy będą mogli zgłaszać delegowanie pracownika oraz wnosić konieczne opłaty. Zmiany mają wejść w życie z początkiem 2018 roku.

Kontrowersyjne przepisy to kolejne regulacje, które są niekorzystne dla przedsiębiorców z Polski i krajów Europy Wschodniej. Od lipca 2016 roku na terenie Francji obowiązuje ustawa wprowadzająca minimalną stawkę godzinową dla pracowników transportu. Ustawa oprócz ujednolicenia stawki godzinowej wprowadziła konieczność spełnienia wielu obowiązków. Najbardziej uciążliwe spośród nich to:

  • elektroniczne zgłoszenie oddelegowania pracownika (w języku francuskim),
  • prowadzenie dokumentacji (w języku francuskim),
  • przechowywanie odpowiedniej dokumentacji w pojeździe,
  • wyznaczenie przedstawiciela (reprezentanta do kontaktów w języku francuskim).

Według ekspertów nowe przepisy nie są zgodne z prawem unijnym ponieważ naruszają wspólnotową zasadę swobody przepływu usług. Zdaniem Inicjatywy Mobilności Pracy istnieją jednak uzasadnione obawy, że Komisja Europejska odmówi wszczęcia postępowania.

W Paryżu dziewięciu ministrów transportu państw europejskich (Francji, Niemiec, Austrii, Belgii, Włoch, Luksemburga, Szwecji, Danii i Norwegii) podpisało “Sojusz Drogowy”, którego zadaniem jest walka z nieuczciwą konkurencją w sferze transportu drogowego. Pytanie, czy to porozumienie jednocześnie nie uderza we wspólne reguły konkurencji Unii Europejskiej?

Głównym postanowieniem “Sojuszu” jest wymuszenie powrotu kierowców ciężarówek na czas swojej gwarantowanej 45-godzinnej przerwy do krajów, w których siedziby mają zatrudniające je firmy. Całe porozumienie traktuje się oficjalnie jako wyraz troski o prawa socjalne kierowców, jednak nie trudno zauważyć nieprzychylnego stosunku zagranicznych firm transportowych do polskich. Niskie ceny za usługi wykonywane przez nasze rodzime przedsiębiorstwa są powodem ich dużej konkurencyjności i zainteresowania na europejskim rynku.

Postanowienia “Sojuszu Drogowego” są szczególnie niesprawiedliwe ze względu na położenie geograficzne Polski. Przewozy kabotażowe mogą stać się wyjątkowo uciążliwe lub niemożliwe do zrealizowania w przypadku polskich firm. Takie sytuacje natomiast nie będą dotyczyły Niemiec czy Francji, umiejscowionych w Europie Środkowej. Takie postanowienia według niektórych ocierają się o absurd, szczególnie, gdy pracę kierowcy zawodowego porówna się z pracą marynarza. W końcu nikt nie każe mu wracać na weekendy do domu, gdy znajduje się na środku oceanu.

Według tego porozumienia mają zostać również nasilone kontrole wypłacanych przez firmy transportowe stawek dla kierowców. Według unijnego prawa pracownik, który wykonuje swoje zadania za granicą musi otrzymywać przynajmniej najniższe wynagrodzenie kraju, w którym przebywa.

Nie tylko Polska, ale również wiele innych państw UE wyraziło swój sprzeciw wobec postanowień “Sojuszu Drogowego”, w tym:  Litwa, Łotwa, Estonia, Węgry, Rumunia, Chorwacja, Czechy, Bułgaria i Słowacja.

Co kierowca, który po raz pierwszy wybiera się w podróż do Republiki Czeskiej powinien wiedzieć o przepisach? Jaka jest wysokość i sposób uiszczania opłat drogowych? Jakie obowiązkowe wyposażenie powinno znaleźć się w pojeździe?

Potrzebne dokumenty

Wjeżdżając na teren Republiki Czeskiej powinniśmy pamiętać o konieczności posiadania ze sobą wymaganych dokumentów: dowodu osobistego, który jest ważny jeszcze przynajmniej 6 miesięcy, prawa jazdy, ubezpieczenia OC, dowodu rejestracyjnego z ważnym przeglądem technicznym. W przypadku, gdy pojazd jest firmowy powinniśmy posiadać przy sobie również upoważnienie firmy leasingowej po angielsku.

Opłaty drogowe

Autostrady i drogi szybkiego ruchu są w Czechach płatne. Pojazdy ważące powyżej 3,5 tony opłaty uiszczają za pomocą systemu elektronicznego (więcej informacji na premid.cz). Kierowcy pojazdów o mniejszym tonażu mogą kupić specjalne winietki na stacjach benzynowych. Ich brak może równać się z karą o wysokości nawet 14 tys. złotych!

Prędkości i przepisy

Pojazdy o tonażu poniżej i powyżej 3,5 tony w terenie zabudowanym mogą poruszać się do 50km/h, natomiast na autostradach dla większego tonażu obowiązuje ograniczenie do 80 km/h.

Jeśli złamie się przepisy ruchu drogowego, to kierowca poza mandatem otrzyma karne punkty, od 1-7. Kierowcom zagranicznym, którzy uzbierają 12 punktów policja może wydać roczny zakaz prowadzenia pojazdu na terenie Czech. Należy dodać, że policja w Czechach przykłada dużą wagę do mierzenia prędkości, a uprawniona do tego jest również straż miejska.

W Republice Czeskiej przez cały rok jeździmy z włączonymi światłami. od 1 listopada do 31 marca musimy jeździć również na zimowych oponach na drogach, na których nie używa się soli. Na ośnieżonych i oblodzonych drogach możemy używać łańcuchów. W przypadku złych warunków atmosferycznych (śnieg, oblodzenie, temp. poniżej 4 stopni Celsjusza) opony zimowe są również wymagane. W Czechach obowiązuje zakaz poruszania się na okolcowanych oponach.

Należy pamiętać, że żadna ilość alkoholu w wydychanym powietrzu nie jest akceptowalna u naszych sąsiadów. Warto również wiedzieć, że w przypadku korków nakazana jest jazda “na zamek”.  

Obowiązkowe wyposażenie

Każdy kierowca powinien mieć w swoim pojeździe obowiązkowo komplet zapasowych żarówek i bezpieczników. Do tego oczywiście koło zapasowe, podnośnik, klucz do montażu. Wymagane jest również posiadanie kamizelek odblaskowych (dla kierowcy i pasażera), trójkąta ostrzegawczego, gaśnicy i apteczki.  

Przepisy drogowe w Republice Czeskiej nie różnią się znacznie od polskich, a kierowca z pewnością spotka się podczas postojów z przyjaznym traktowaniem, nie będzie miał problemów z wymianą waluty, ani bariera językową. Dodać należy też, że kierowcy w pewnością nie będą mogli narzekać na widoki – większa część kraju zajmują tereny wyżynno-górskie. Nie brak również mijanych po drodze zabytkowych zamków.

Narastający problem zanieczyszczeń powietrza jest prawdziwym wyzwaniem, a w sezonie zimowym bardzo często podejmowanym. Aby ograniczyć emisję produktów spalania w powietrzu Komisja Europejska chce przeprowadzić rewolucję w szkoleniach kierowców ciężarówek i autobusów. Chce, by Unia Europejska narzuciła wszystkim państwom członkowskim zmiany w szkoleniach kierowców, które będą opierały się na zasadach eco-drivingu.

Podaje się, że ekologiczna jazda jest w stanie wygenerować oszczędności nawet do ⅓ mniejszego zużycia paliwa. To zaś spowoduje zmniejszenie wytwarzanych zanieczyszczeń z transportu nawet o 30%. Te bardzo optymistyczne statystyki z pewnością mogą być atrakcyjne dla firm transportowych, zarówno z powodu finansowych oszczędności w kosztach paliwa, jak i słabszego zużywania niektórych części eksploatacyjnych pojazdu. Tym bardziej, że taka forma działań na rzecz ekologii nie wiązałaby się z dużymi nakładami finansowymi ze strony państw członkowskich, ani firm transportowych.

Kolejną zmianą przygotowywaną przez Komisję Europejską i wynikającą z powyższego miałoby być ujednolicenie szkoleń kierowców w krajach członkowskich. Taka zmiana znacznie ułatwiłaby zdobywanie uprawnień dla osób, które wyjeżdżają do pracy za granicę.

Aktualnie projekt zmian zostanie poddany głosowaniu  w Parlamencie Europejskim, gdzie na jego temat będą mogli się wypowiedzieć przedstawiciele poszczególnych państw.

Chociaż problem zanieczyszczeń powietrza powraca w naszym kraju jak bumerang, a fatalne wskaźniki jakości powietrza nie mają tak dużego związku z samym transportem, to tego typu zmiana mogłaby przynieść realne korzyści. Nie tylko dla zdrowia mieszkańców, ale również portfela firm transportowych.  

 

Blisko pół roku temu Komisja Europejska nałożyła kary o łącznej wartości niemal 3 mld euro na największych producentów samochodów ciężarowych, którzy uczestniczyli w zmowie cenowej na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a także Islandii, Norwegii i Liechtensteinu. Od 14 lat tworzyli oni kartel, który w porozumieniu ustalał ceny fabryczne pojazdów średnich, ciężkich i ciężarówek. Proceder trwał w latach 1997-2011.

3 mld euro

To najwyższa kara finansowa jaką kiedykolwiek nałożono na kartel w historii Unii Europejskiej. W zmowie cenowej brały udział takie marki jak holenderskie DAF Trucks, Scania (wobec, której ciągle toczy się postępowanie), włoskie Iveco, francusko-szwedzkie Volvo/Renault, niemieckie MAN i Daimler. Proceder trwał od 1997 roku, w którym to koncerny postanowiły na kupujących przerzucić koszty wprowadzenia nowych technologii spełniających normy od EURO 3 do EURO  6.

Komisja Europejska przyznała następujące kary:

  • Iveco – 494 mln euro;
  • Volvo/Renault – 670 mln euro;
  • DAF – 752 mln euro;
  • Daimler – ponad miliard euro;

Z zapłacenia 1,2 mld euro kary zwolniony został koncern MAN, który ujawnił istnienie kartelu.

Wysokie kary to nie wszystko

Zgodnie z antymonopolowym prawem Unii Europejskiej, poza karami finansowymi koncerny mogą jeszcze być zmuszone do zapłacenia odszkodowania swoim klientom. By tak się stało poszkodowani muszą wytoczyć proces zbiorowy. Niektórzy z polskich przewoźników zdecydowali się na ten krok. Do wniesienia pozwu ma prawo każdy, kto zakupił pojazdy, do których odnosi się zmowa cenowa. Dotyczy to nie tylko tych, którzy kupowali je bezpośrednio od producentów, ale też od dealerów, w leasingu, a nawet w przypadku kupienia pojazdu używanego, którego wysokość ceny na rynku wtórnym była uzależniona od fabrycznej.

Nie wiadomo jednak, które z roszczeń zostaną uznane za przedawnione. Według prawa wspólnotowego okres przedawnienia dla czynów niedozwolonych (jak np. zmowa cenowa) to 10 lat od dnia zaistnienia szkody, czyli od dnia zakupu. Oznacza to, że odszkodowania nie będą należeć się wszystkim poszkodowanym w wyniku tego procederu.

Polscy przedsiębiorcy, którzy chcą uzyskać odszkodowania mogą dołączyć do pozwu zbiorowego m.in. za pośrednictwem formularza znajdującego się na stronie wspolnypozew.com.